Była piąta po południu. Wypiłem w barze fernet z colą i wyszedłem z hotelu.
Wiatr zniechęcił mnie do dalszego spaceru, dotarłem więc tylko do podupadłego kamiennego molo. Od gnijących alg ciągnęło mocnym, słodkawym fetorem; w sieci złapały się odpadki z miasta: paczki po papierosach, kraby, żyłki wędkarskie, puszki po piwie. Obok molo dwaj chłopcy dźgali czubkiem gałęzi jakiś kształt leżący na piasku. Kiedy podszedłem bliżej, przekonałem się, że to foka.
[Pablo De Santis, Przekład, przeł. Tomasz Pindel, Wyd. MUZA, Warszawa 2006, s. 22]
sobota, 15 września 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz