[1]
Koło zrujnowanego kościółka siedliśmy na trawie, a ja wyciągnąłem z plecaka kanapki z jajkiem, ciastka i butelkę coli. Trawa była zielona i miękka, a wokół nas było pełno kwiatów. Promienie słońca przeświecały przez liście drzew, na niebie zawisło kilka pierzastych chmurek, wiał leciutki wietrzyk.
[2]
Nie mogłem się skupić na lekcjach. Udawałem, że słucham, starałem się notować, ale co chwila zamykałem oczy i natychmiast byłem wraz z nim w Burgess Woods. Siedziałem z nim w jamie przy ognisku. Wodą z puszki po coli popijałem korzonki i jagody.
[Dzikus, David Almond, ilustracje Dave McKean, przeł. Jerzy Łoziński, Wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2009, s. 31 i 67].
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura. Pokaż wszystkie posty
sobota, 15 września 2012
132. Pablo De Santis - Przekład [proza]
Była piąta po południu. Wypiłem w barze fernet z colą i wyszedłem z hotelu.
Wiatr zniechęcił mnie do dalszego spaceru, dotarłem więc tylko do podupadłego kamiennego molo. Od gnijących alg ciągnęło mocnym, słodkawym fetorem; w sieci złapały się odpadki z miasta: paczki po papierosach, kraby, żyłki wędkarskie, puszki po piwie. Obok molo dwaj chłopcy dźgali czubkiem gałęzi jakiś kształt leżący na piasku. Kiedy podszedłem bliżej, przekonałem się, że to foka.
[Pablo De Santis, Przekład, przeł. Tomasz Pindel, Wyd. MUZA, Warszawa 2006, s. 22]
Wiatr zniechęcił mnie do dalszego spaceru, dotarłem więc tylko do podupadłego kamiennego molo. Od gnijących alg ciągnęło mocnym, słodkawym fetorem; w sieci złapały się odpadki z miasta: paczki po papierosach, kraby, żyłki wędkarskie, puszki po piwie. Obok molo dwaj chłopcy dźgali czubkiem gałęzi jakiś kształt leżący na piasku. Kiedy podszedłem bliżej, przekonałem się, że to foka.
[Pablo De Santis, Przekład, przeł. Tomasz Pindel, Wyd. MUZA, Warszawa 2006, s. 22]
środa, 6 października 2010
125. Maciej Gierszewski - Mój portfel [proza]
Wyciągam portfel i płacę za litrową butelkę Coca-Coli. Ekspedientka do mnie: „O! Jaki ma Pan ładny portfel, bardzo ładny. Pański? Prezent, prawda? [Odpowiadam i pauza, dość długa pauza.] Aha, sam go Pan sobie kupił, hmmm. No, ładny. Gdzie Pan go kupił? Pytam, bo sama bym sobie taki kupiła. Mam nadzieję, że się Pan nie pogniewa, ale mężowi takiego bym nie sprezentowała. Jest jakiś taki mało męski. Mam nadzieję, że Pana nie uraziłam, że Pan się nie pogniewał”. Nie.
Więcej tutaj.
środa, 25 sierpnia 2010
117. Agnieszka Taborska - Okruchy amerykańskie [reportaż]
Nawet Nabokov po kilkunastu latach pobytu w wolnym świecie zmienił swoją subtelną, rosyjską nimfę z "Czarodzieja" w Lolę lubiącą długie jazdy po pustych szosach i frytki z coca-colą z przydrożnych McDonaldów.
Agnieszka Taborska, Okruchy amerykańskie, Wydawnictwo Książkowe Twój Styl, Warszawa 2006, s. 15.
piątek, 30 lipca 2010
112. Grażyna Plebanek - Nielegalne związki [proza]
- Przepraszam za spóźnienie. - Jonathan zamknął drzwi. - Nawet nie mogę się porządnie usprawiedliwić, bo nie zabrzmi to wiarygodnie.
- Ze wszystkiego można czerpać inspirację - uśmiechnęła się Ariane.
- Może ktoś z nas napisze o tym opowiadanie? - dorzuciła Kitty.
- Raczej bajkę - mruknął Jonathan, wieszając na krześle kurtkę. - Wyobraźcie sobie małego chłopca, który z coca-coli, skorupek po jajkach, pestek słonecznika i proszku do zmywarki produkuje eliksir. A, zapomniałem o soli i pieprzu, "do smaku"...
Grażyna Plebanek, Nielegalne związki, Wyd. W.A.B., Warszawa 2010, s. 245.
czwartek, 29 lipca 2010
109. Janusz L. Wiśniewski - Zbliżenia [proza]
Rinea pracuje w tzw. libraire, czyli w księgarni. Tak w mikroskopijnie małym miasteczku Vaitape na Bora-Bora miejscowi nazywają sklepik, w którym oprócz coca-coli, kremów do opalania, desek surfingowych i pereł sprzedają także gazety oraz kilka przewodników, dumnie nazywanych książkami. Najważniejsze i tak są perły. Tylko na wyspach Polinezji Francuskiej czarne perły są prawdziwe.
Janusz L. Wiśniewski, Zbliżenia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010, s. 29-30.
poniedziałek, 3 maja 2010
90. Janusz L. Wiśniewski - Samotność w sieci [proza]
Dopiero wtedy w dolnym prawym rogu ekranu jego monitora zaczął mrugać symbol w postaci małej żółtej karteczki. Znak, że ktoś na ICQ przesłał mu wiadomość i najprawdopodobniej oczekuje odpowiedzi. Podniósł do ust puszkę z colą i kliknął w żółtą karteczkę. "Jestem jeszcze trochę zakochana resztkami bezsensownej miłości i jest mi tak cholernie smutno teraz, że chcę to komuś powiedzieć. To musi być ktoś zupełnie obcy, kto nie może mnie zranić. Nareszcie przyda się na coś ten cały Internet. Trafiło na Ciebie. Czy mogę Ci o tym opowiedzieć?" [...]
ON: Sięgnął do szuflady biurka po puszkę z colą. Usiadł po turecku na swoim krześle przed monitorem, rozciągnął skręcony spiralnie kabel klawiatury, położył ją na udach. Zaczął czytać. [...]
Jego wykład był pierwszym w porannej sesji. Przyszedł pół godziny wcześniej, aby zainstalować laptop i połączyć go z rzutnikiem obrazów z komputera na ogromny ekran na środkowej ścianie. Zanim zainstalował wszystko, wielkie audytorium było już prawie pełne. Przysuwając do siebie puszkę z amerykańską colą light, którą przyniósł ze sobą, nagle spostrzegł, że na pokrytym zielonym suknem stole przylegającym do pulpitu prelegenta znajduje się wtyczka telefonu oznakowana fosforyzującym tekstem na plastikowej etykiecie jako "dostęp" do Internetu. [...]
To, co oglądał, przechodząc obok tych grobowców, nie było wcale aż takie oryginalne. Egipcjanie wpadli na ten pomysł już kilka tysięcy lat temu i budowali piramidy, a dopiero bardzo niedawno Amerykanie zrobili z tego piramidalny Disney land. Idąc powoli aleją tego cmentarza, zastanawiał się, czy za chwilę zobaczy charakterystyczny budynek McDonalda lub automaty z coca-colą. [...]
Po trzech godzinach pracy, gdy już był bliski zakończenia, wyszedł z sali komputerowej, aby poszukać automatu sprzedającego puszki z colą. Musiał być gdzieś w pobliżu. Na amerykańskim uniwersytecie mogło nie być biblioteki, ale musiał być automat z colą. [...]
Czarna sprzątaczka majaczyła w oddali w ciemnym korytarzu. Wyglądała jak niewolnica z obrazów Teodore'a Davisa, zbierająca bawełnę na plantacjach w pobliżu Nowego Orleanu. Te same na pół centymetra głębokie zmarszczki pod oczami. Te same ogromne białe gałki oczne, pocięte czerwonym liniami naczyń krwionośnych. - Nie chciałem pani przestraszyć. Szukam automatu z colą. Kto to był Thommy? - Thommy też ciągle szukał coli. Pracował tutaj wiele lat i nigdy nie pamiętał, gdzie jest automat - odpowiedziała. - Ja dzisiaj z pewnością też nie zapamiętam. Zaprowadzi mnie pani do automatu i po drodze opowie mi, kto to był Thommy? - Nie wie pan, kto to był Thommy?! Thommy pracował cztery korytarze dalej. Każdy go znał po tym, jak ukradł mózg Einsteinowi. Zna pan Einsteina, tego amerykańskiego Żyda ze Szwajcarii? [...]
Czarna sprzątaczka majaczyła w oddali w ciemnym korytarzu. Wyglądała jak niewolnica z obrazów Teodore'a Davisa, zbierająca bawełnę na plantacjach w pobliżu Nowego Orleanu. Te same na pół centymetra głębokie zmarszczki pod oczami. Te same ogromne białe gałki oczne, pocięte czerwonym liniami naczyń krwionośnych. - Nie chciałem pani przestraszyć. Szukam automatu z colą. Kto to był Thommy? - Thommy też ciągle szukał coli. Pracował tutaj wiele lat i nigdy nie pamiętał, gdzie jest automat - odpowiedziała. - Ja dzisiaj z pewnością też nie zapamiętam. Zaprowadzi mnie pani do automatu i po drodze opowie mi, kto to był Thommy? - Nie wie pan, kto to był Thommy?! Thommy pracował cztery korytarze dalej. Każdy go znał po tym, jak ukradł mózg Einsteinowi. Zna pan Einsteina, tego amerykańskiego Żyda ze Szwajcarii? [...]
Gdy już jej nie było, przypomniał sobie, że miała mu pokazać, gdzie jest automat z colą. Zawołał ją. Nie odpowiedziała. Wszedł do toalety, znalazł małą fontannę z wodą pitną i schylił głowę tak, aby strumień obmył mu twarz.
Cytaty znalazła i podesłała Tycia.
Etykiety:
automat z colą,
literatura,
proza,
puszka coli
sobota, 3 kwietnia 2010
76-87, czyli zmasowany atak cytatów z "Portier nosi garnitur od Gabbany" Lauren Weisberger [literatura]
Wyglądała bardziej punkowo niż zwykle w skórzanych spodniach w stylu motocyklowego gangu i klasycznym spranym T-shircie CBGB. Wręczyła mi rum i colę, po czym usiadłam na jej łóżku i obserwowałam, jak nakłada kolejnych sześć czy coś koło tego warstw tuszu w oczekiwaniu na resztę. [...]
Trzy godziny później czułam się, jakbym pracowała trzy miesiące. Byłam świadkiem zebrania personelu, podczas którego wszyscy snuli się po sali wyluzowani, pijąc dietetyczną colę oraz wodę Fiji i rozmawiając o przyjęciu urządzanym na cześć nowej książki Candance Bushnell. Skye sprawdzała informacje na liście, podczas gdy różni ludzie uaktualniali jej wiedzę na temat miejsca, statusu zaproszeń, menu, sponsorów, przydziału fotografów i dostępu prasy. [...]
Cóż, nie jestem pewna, czy dla tej ekipy ma to znaczenie. W tym tygodniu spędziłam z Elisą czterdzieści godzin i nie widziałam, żeby cokolwiek jadła. Wygląda na to, że żyje papierosami i colą light. [...]
- Wszystko gotowe na dziś wieczór, Bette? - spytała Kelly, szybko przewijając zawartość skrzynki odbiorczej i jednocześnie wlewając w siebie litr dietetycznej coli. - Powiedz, że jesteśmy gotowi. - Jesteśmy gotowi - zanuciłam, podsuwając jej pod nos "Post";. - A nawet lepiej, biorąc pod uwagę to. Pożądliwie przebiegła wzrokiem tekst, jej uśmiech poszerzał się z każdym przeczytanym słowem. - Omójboże - mruknęła, połykając wielki łyk coli. - Omójboże, omójboże, omójboże. To ty? [...]
Skończyła butelkę coli i sięgnęła do lodówki pod biurkiem, żeby wyjąć następną. - Co jeszcze? Zdaj mi krótką relację na temat wystroju, toreb z upominkami, wywiadów, kontroli dowodzenia. [...]
- Nie wiedziałam nawet, że Kate Spade robi okulary - mruknęła Kelly. Druga litrowa dietetyczna cola była już prawie opróżniona. [...]
Cóż, byłoby nas dwie. - Bette, muszę ci coś powiedzieć - zaczęła wolno. Z lodówki pod biurkiem wyciągnęła nową, plastikową, litrową butelkę coli. [...]
Jak powiem to Willowi? A rodzicom? Zaczęłam już kalkulować, ile czasu potrwa przerobienie mojego CV i rozpoczęcie starań o nową pracę, kiedy Kelly pociągnęła łyk coli i odchrząknęła. [...]
Wyglądało na to, że zastanawia się nad czymś przez chwilę, kiedy otwierał puszkę coli, którą wyjął z plecaka. Najpierw zaproponował mi łyk, dopiero potem sam wypił. [...]
- Okej, już czas. Uspokójcie się i zaczynajmy! - Kelly waśnie pochłonęła czwartą dietetyczną colę i zamówiła piątą, gdy usadowiliśmy się, żeby odbyć ostatnie zebranie przed imprezą "Playboya". Siedzieliśmy przy prywatnym, wydzielonym stoliku w Balthazarze, ulubionym obiadowym miejscu Kelly, gdzie najchętniej urządzała spotkania robocze przed wielkimi imprezami. Właśnie przyniesiono jedzenie. Kelly odsunęła na bok swoją sałatkę nicejską i stała przy stole, drżąc lekko od nadmiaru kofeiny. [...]
O dziesiątej impreza szła już pełną parą. Hef ze swoimi sześcioma przyjaciółkami zajął dwa najbardziej rzucające się w oczy stoliki i pili jacka rabbitsa, mieszaninę rumu i dietetycznej coli. W pobliżu siedziały różne sławy i ich świty: James Gandolfini, Doktor Ruth, Pamela Anderson, Helen Gurley Brown, Kid Rock, Ivanka Trump i Ja Rule.
[Lauren Weisberger, Portier nosi garnitur od Gabbany, Wyd. Albatros, Warszawa 2006]
Znalazła i podesłała Tycia.
sobota, 20 marca 2010
69. Jan Gondowicz o samochodach Hertza [dopowiedzenia]
Przedsiębiorstwo wynajmu samochodów Hertza, istniejące od lat 20. XX wieku, stanowi jedną z emblematycznych instytucji amerykańskich, jak autobusy Greyhound, Coca-Cola czy rzeźnie chicagowskie.
[Jan Gondowicz, Dopowiedzenia, w: Anne Fadiman, Ex libris. Wyznania czytelnika, przeł. Hanna Pustuła, Paweł Piasecki, opracowanie i noty: Jan Gondowicz, Wyd. Znak, Kraków 2010, s. 47]
piątek, 19 marca 2010
67. Allen Ginsberg - Sphincter [poezja]
I hope my good old asshole holds out
60 years it's been mostly OK
Tho in Bolivia a fissure operation
survived the altiplano hospital--
a little blood, no polyps, occasionally
a small hemorrhoid
active, eager, receptive to phallus
coke bottle, candle, carrot
banana & fingers -
Now AIDS makes it shy, but still
eager to serve -
out with the dumps, in with the condom'd
orgasmic friend -
still rubbery muscular,
unashamed wide open for joy
But another 20 years who knows,
old folks got troubles everywhere -
necks, prostates, stomachs, joints--
Hope the old hole stays young
till death, relax
March 15, 1986, 1:00 PM
Podesłał Krzysztof Michalak.
60 years it's been mostly OK
Tho in Bolivia a fissure operation
survived the altiplano hospital--
a little blood, no polyps, occasionally
a small hemorrhoid
active, eager, receptive to phallus
coke bottle, candle, carrot
banana & fingers -
Now AIDS makes it shy, but still
eager to serve -
out with the dumps, in with the condom'd
orgasmic friend -
still rubbery muscular,
unashamed wide open for joy
But another 20 years who knows,
old folks got troubles everywhere -
necks, prostates, stomachs, joints--
Hope the old hole stays young
till death, relax
March 15, 1986, 1:00 PM
Podesłał Krzysztof Michalak.
środa, 17 marca 2010
64. Matthias Goeritz - Krótki sen Jakoba Vossa [proza]
Na jednym z parkingów spotkali Meyera. Chłopiec chciał napić się coli. Meyer był dość wysokim mężczyzną, nosił garnitur w szerokie pasy i przez cały czas szukał czegoś w aktówce.
[Matthias Goeritz, Krótki sen Jakoba Vossa, przeł. Tomasz Ososiński, Korporacja Ha!art, Kraków 2009, s. 15]
niedziela, 7 marca 2010
59. Zofia Staniszewska - Moja les [proza]

Świeczki zapalały pistoletami na zapalniczki przerobionymi, udziec bizoni serwowały i country and western music podgłaśniały. Niejedną colę się obaliło, tak że na komórkę ciągle się nie gapiłam, czas sprawdzając. Oj, nieładnie, nieładnie, dupa wołowa ze mnie, że o moim homiczku zapomniałam.
[Zofia Staniszewska, Moja les, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2010, s. 45]
piątek, 5 marca 2010
56. Umberto Eco - Sześć przechadzek po lesie fikcji [esej]

[Umberto Eco, Sześć przechadzek po lesie fikcji, tłum. Jerzy Jarniewicz, Wydawnictwo Znak, Kraków 1995, str. 46]
[Cytat oraz dane bibliograficzne podesłała Ewa Zabielska; okładka książki pochodzi z najnowszego wydania]
poniedziałek, 8 lutego 2010
55. Tomasz Mann - Jak powstał Doktor Faustus [proza]

Najszlachetniejsze południowe wino, które mi Medi Borgese natychmiast wstawiła do pokoju, okazało się nie do picia, bądź też wcale mi nie smakowało. Nawet lekkie piwo amerykańskie uznawałem za nieodpowiednie dla siebie. Natomiast w ogromnych ilościach piłem do każdego posiłku Coca-Colę - ten popularny, ale też co prawda przez dzieci ulubiony napój, w którym ani przedtem, ani potem nie gustowałem, a teraz nagle okazał się dla mnie wszystkim.
Link do Zdania podesłał Jaś Kapela. Gdyby ktoś dysponował egzemplarzem książki i podesłał szczegółowe dane bibliograficzne, byłbym wdzięczny.
poniedziałek, 25 stycznia 2010
47. Elfride Jelinek - jesteśmy przynętą kochanie! [proza]
białe ciało luci wciąż jeszcze wije się ze śmiechu pod strumieniem letniej cocacoli wytryskującej ze sztucznych napierśników z płyty wiórowej przytroczonych do klatki piersiowej old lady. jej czerwone usta płoną żarem niczym rana w delikatnym brązowym owalu twarzy z płomiennymi i szelmowsko błyszczącymi 2 niebieskimi oczami.
[Elfride Jelinek, jesteśmy przynętą kochanie!, przeł. A. Majkiewicz i J. Ziemska, Wyd. W.A.B., Warszawa 2009, s. 26]
środa, 16 grudnia 2009
39. Gazmend Kapllani - Krótki podręcznik przekraczania granic [proza]
Bunkry, rozsiane na całej długości wybrzeża, czekały na strasznego wroga, lecz wróg nigdy nie był uprzejmy pojawić się na horyzoncie. Zamiast strasznego wroga morze przynosiło rozmaite drobiazgi ze świata-zza-granicy: przegniłe worki, puste butelki po coca-coli, opakowania po zużytych środkach czyszczących z różnymi napisami...
[Gazmend Kapllani, Krótki podręcznik przekraczania granic, przeł. Ewa T. Szyler, Wyd. Czarne, Wołowiec 2009 , s. 35]
[Gazmend Kapllani, Krótki podręcznik przekraczania granic, przeł. Ewa T. Szyler, Wyd. Czarne, Wołowiec 2009 , s. 35]
niedziela, 15 listopada 2009
30. Mario Vargas Llosa - Ciotka Julia i skryba (4) [proza]
Przeciął plac w kierunku lodziarni Piave, zamówił u Włocha coca-colę i lody brzoskwiniowe, a kiedy konsumował ten spartański posiłek, wcale nie myślał o przeszłości owego południowego portu ani o barwnym lądowaniu wątpliwego bohatera San Martina i jego armia wyzwoleńcza, tylko - cóż za egoizm i zmysłowość roznamiętnionych mężczyzn - o swojej ciepłej kobietce, w rzeczywistości nieomal dziewczynce, z cerą śnieżnej białości, o niebieskich oczach i złocistych lokach, a także o tym, jak podczas romantycznych ciemności nocy potrafiła doprowadzać go do szczytowych stanów strasznego podniecenia, śpiewając mu do uszka uskarżającym się tonem stęsknionej kotki, w języku pełnym szczególnego erotyzmu (francuskim, tym bardziej ekscytującym, im bardziej niezrozumiałym) piosenkę zatytułowaną Martwe liście. Stwierdziwszy, że te małżeńskie reminiscencje zaczynają go niepokoić, zmienił tok myśli, zapłacił i wyszedł.
[Mario Vargas Llosa, Ciotka Julia i skryba, przeł. Danuta Rycerz, Wyd. Znak, Kraków 2008, s. 219]
29. Frank O'Hara - Pić z tobą Colę [poezja]
Pić z tobą Colę
to nawet zabawniejsze niż jechać do San Sebastian,Irun,
Hendaye,Biarritz,Bayonne
lub dostać mdłości na Travesera de Garcia w Barcelonie
po części dlatego że w pomarańczowej koszuli wyglądasz jak
lepszy szczęśliwszy św.Sebastian
po części dlatego że cię kocham, po części dlatego że ty
kochasz jogurt
po części z powodu fluoryzujących pomarańczowych
tulipanów dookoła brzóz
po części z powodu naszych uśmiechów skrywanych przed
ludźmi i posągami
trudno uwierzyć gdy jestem z tobą że może być coś tak
niewzruszonego
tak podniosłego tak nieprzyjemnie skończonego ja posągi
kiedy tuż przed nimi
w ciepłym nowojorskim świetle popołudniowej czwartej
dryfujemy między sobą
w przód i w tył jak drzewo co oddycha przez swoje okkulary
i zdaje się że na wsytawie portretu nie ma ani jednej twarzy
tylko farba
człowiek dziwi się nagle po co u licha ktoś je wszystkie zrobił
patrzę
na ciebie i wolałbym patrzeć na ciebie niż na wszystkie
portrety świata
może czasem z wyjątkiem Polskiego Jeźdźca co tak czy owak
jest u Fricka
gdzie dzięki bogu jeszcze nie poszedłeś więc pierwszy raz
będziemy mogli razem pójść
a że poruszasz się tak pięknie z grubsza załatwia nam futuryzm
podobnie w domu nigdy nie myślę o Akcie schodzącym po
schodach ani na
próbie o jednym rysunku Leonarda lub o Michale Aniele co
kiedyś tak mnie rozanielał
i na cóż zdały się impresjonistom ich wszystkie studia jeżeli
nigdy nie zdołali
ustawić sobie właściwego człowieka w pobliżu drzewa gdy
tonęło słońce
czy też takiemu Marino Mariniemu skoro nie wybrał jeźdźca
tak czujnie
jak konia
wygląda na to że okradziono ich wszystkich z jakiegoś
cudownego doświadczenia
którego ja zmarnować nie myślę, dlatego mówię ci o tym.
[21 kwietnia 1960]
(Przełożył Piotr Sommer)
to nawet zabawniejsze niż jechać do San Sebastian,Irun,
Hendaye,Biarritz,Bayonne
lub dostać mdłości na Travesera de Garcia w Barcelonie
po części dlatego że w pomarańczowej koszuli wyglądasz jak
lepszy szczęśliwszy św.Sebastian
po części dlatego że cię kocham, po części dlatego że ty
kochasz jogurt
po części z powodu fluoryzujących pomarańczowych
tulipanów dookoła brzóz
po części z powodu naszych uśmiechów skrywanych przed
ludźmi i posągami
trudno uwierzyć gdy jestem z tobą że może być coś tak
niewzruszonego
tak podniosłego tak nieprzyjemnie skończonego ja posągi
kiedy tuż przed nimi
w ciepłym nowojorskim świetle popołudniowej czwartej
dryfujemy między sobą
w przód i w tył jak drzewo co oddycha przez swoje okkulary
i zdaje się że na wsytawie portretu nie ma ani jednej twarzy
tylko farba
człowiek dziwi się nagle po co u licha ktoś je wszystkie zrobił
patrzę
na ciebie i wolałbym patrzeć na ciebie niż na wszystkie
portrety świata
może czasem z wyjątkiem Polskiego Jeźdźca co tak czy owak
jest u Fricka
gdzie dzięki bogu jeszcze nie poszedłeś więc pierwszy raz
będziemy mogli razem pójść
a że poruszasz się tak pięknie z grubsza załatwia nam futuryzm
podobnie w domu nigdy nie myślę o Akcie schodzącym po
schodach ani na
próbie o jednym rysunku Leonarda lub o Michale Aniele co
kiedyś tak mnie rozanielał
i na cóż zdały się impresjonistom ich wszystkie studia jeżeli
nigdy nie zdołali
ustawić sobie właściwego człowieka w pobliżu drzewa gdy
tonęło słońce
czy też takiemu Marino Mariniemu skoro nie wybrał jeźdźca
tak czujnie
jak konia
wygląda na to że okradziono ich wszystkich z jakiegoś
cudownego doświadczenia
którego ja zmarnować nie myślę, dlatego mówię ci o tym.
[21 kwietnia 1960]
(Przełożył Piotr Sommer)
28. Mario Vargas Llosa - Ciotka Julia i skryba (3) [proza]
Zaprosił mnie do baru "Bolivar", aby się czegoś napić. Zamówiłem coca-colę, ale on nalegał, bym towarzyszył mu w wypiciu jednej whisky.
[Mario Vargas Llosa, Ciotka Julia i skryba, przeł. Danuta Rycerz, Wyd. Znak, Kraków 2008, s. 212]
[Mario Vargas Llosa, Ciotka Julia i skryba, przeł. Danuta Rycerz, Wyd. Znak, Kraków 2008, s. 212]
sobota, 14 listopada 2009
26. Kazimierz Jakubowski - Napitek Wojskiego [poezja]
Natenczas Wojski chwycił u pasa przypięty,
Bukłak zdobiony cudnie w różne ornamenty,
Wśród których „Coca cola” napis tkwił misterny.
A był na coca colę Wojski tak pazerny,
Że wszędzie z sobą taszczył bukłak pełen płynu
Owego, co jak żaden pobudza do czynu,
Orzeźwia, zgagę gasi, wapory wymywa,
Przyśpiesza bicie serca gdy mu rytmu zbywa,
A i z nerek kamienie wypłukuje przecie -
Nie masz nad coca colę nic lepszego w świecie!
Tak więc Wojski ów bukłak ku ustom przycisnął,
Głowę nieco odchylił, złotym zębem błysnął
Przełykając z rozkoszą płyn nie byle jaki;
Pił długo, degustował nie schodząc z kulbaki -
Niech zna puszcza litewska, każda jej ostoja,
Że nie masz nad Wojskiego tęższego opoja
(Coca colą!). Pić przestał - wszystkim się zdawało,
Że Wojski żłopie jeszcze, a to bulgotało
W bukłaku i Wojskiego przepastnym przełyku.
Nie masz nad coca colę, choć płynów bez liku!
Bukłak zdobiony cudnie w różne ornamenty,
Wśród których „Coca cola” napis tkwił misterny.
A był na coca colę Wojski tak pazerny,
Że wszędzie z sobą taszczył bukłak pełen płynu
Owego, co jak żaden pobudza do czynu,
Orzeźwia, zgagę gasi, wapory wymywa,
Przyśpiesza bicie serca gdy mu rytmu zbywa,
A i z nerek kamienie wypłukuje przecie -
Nie masz nad coca colę nic lepszego w świecie!
Tak więc Wojski ów bukłak ku ustom przycisnął,
Głowę nieco odchylił, złotym zębem błysnął
Przełykając z rozkoszą płyn nie byle jaki;
Pił długo, degustował nie schodząc z kulbaki -
Niech zna puszcza litewska, każda jej ostoja,
Że nie masz nad Wojskiego tęższego opoja
(Coca colą!). Pić przestał - wszystkim się zdawało,
Że Wojski żłopie jeszcze, a to bulgotało
W bukłaku i Wojskiego przepastnym przełyku.
Nie masz nad coca colę, choć płynów bez liku!
Subskrybuj:
Posty (Atom)