Javier był jednym z tych mężczyzn, którzy potrafią przedkładać namiętność nad uczucie próżności, i rzeczywiście nic sobie nie robił z żartów wszystkich przyjaciół z dzielnicy Miraflores, dla których jego zaloty do mojej kuzynki były źródłem dowcipów. (W naszej dzielnicy jeden chłopak przysięgał, że widział go podchodzącego do chudej Nancy pewnej niedzieli po mszy o jedenastej, z następującą propozycją: "Cześć, Nancita, ładny dziś poranek, nie napijemy się czegoś? Jakiejś coca-coli, szampanika?").
[Mario Vargas Llosa, Ciotka Julia i skryba, przeł. Danuta Rycerz, Wyd. Znak, Kraków 2008, s. 209]
[Mario Vargas Llosa, Ciotka Julia i skryba, przeł. Danuta Rycerz, Wyd. Znak, Kraków 2008, s. 209]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz